Chyba nikt się nie spodziewał, że edycja zawodów Activlab na ilościowe wyciskanie połowy masy ciała przyniesie tyle niespodzianek, emocji i sensacyjnych zwrotów rodem z rasowego thrillera. Były sytuacje i zabawne, i nerwowe. Spora w tym zasługa zarówno wyrównanej walki, jak i samego charakteru imprezy – nie są to zawody podlegające żadnym regulacjom federacyjnym, lecz otwarta impreza oparta tylko o nasz regulamin. Z pewnością końcowy rezultat mógłby zostać jednoznacznie rozstrzygnięty tylko przez profesjonalnego sędziego. Ale może po kolei…
Relacja z Częstochowy
Na zawody w klubie „STREFA FITNESS” stawiło się w sumie 16 zdeterminowanych i naładowanych testosteronem fighterów płaskiej ławki. Już na samym początku zdarzały się małe ciekawostki – jeden z zawodników był przekonany, że zawody są odbywane w systemie max wycisk, i mało brakowało a zrezygnowałby ze startu. Jak się potoczyły dla niego te zawody, z pewnością również dla niego było niespodzianką… To, co nas ucieszyło jako organizatorów była spora rzesza kibiców. Jak się okazało, to właśnie oni sprawili, że w końcówce imprezy emocje sięgnęły zenitu.
Po rejestracji i rozpisaniu zawodników rozpoczęliśmy zmagania, w kolejności od najlżejszego do najcięższego. Wyniki pierwszych zawodników były optymalne, na poziomie średnio 70 powtórzeń, więc wszyscy czekali na pęknięcie pierwszej na zawodach „setki”. Długo czekać nie musieliśmy, gdy zawodnik z numerem 6, Artur Garus, wycisnął 102 razy i to w niezwykle trudnych dla niego warunkach: jako operator ciężaru 40kg (połowa wagi), miał na 20-kilowym gryfie dwie „dziesiątki” które zaczęły się pod koniec „rozjeżdżać” (nie było zacisków, żeby nie dokładać ciężaru). Tomek Dojwa (sędzia techniczny) musiał co kilka końcowych powtórzeń korygować mu obciążenie na wyproście, co wyglądało momentami zabawnie, momentami dość niebezpiecznie. Mimo tego, Artur wycisnął bardzo dobry wynik i otrzymał gromkie brawa od kibiców.
Zanim pojawił się na ławce kolejny lider, doszło do małych problemów technicznych: jeden z zacisków zablokował się na dobre na gryfie. Przez dobre kilka minut razem z Tomkiem siłowaliśmy się ze złośliwym ustrojstwem, co wyraźnie poprawiło humor zarówno kibiców, jak i słabszym zawodników rozczarowanych swoim wynikiem. Skapitulowaliśmy, i w atmosferze ogólnej wesołości musieliśmy wymienić cały gryf. Potem walka rozpoczęło się na nowo.
Na ławce pojawił się Krzysiek Michalczyk, operator ciężaru 42kg. Już na początku było widać, że jego wynik będzie jednym z lepszych na zawodach, wyciskał pewnie i szybko aż do setki. Gdy zaczęło brakować mu sił, wyraźnie wykorzystał mostkowanie, co już wtedy nie spodobało się kibicom, dającym wyraz niezadowolenia. Krzysiek zakończył na 134 powtórzeniach, jednak karnie odjęliśmy 3 ostatnie, gdzie praktycznie nie dotykał już pośladkami ławki. Wynik ostateczny: 131 powtórzeń i wzburzenie kibiców, co miało potem konsekwencje. Jako jeden z sędziów zaproponowałem, żeby zaczekać do końca zawodów po których będziemy podejmować decyzję sędziowską, mając nadzieję że może 3 – 4 zawodników przeskoczy jego wynik, co rozwiązałoby sporną kwestię.
Kolejny zawodnik, kolejny dobry wynik: operujący sporym, bo 48-kilowym ciężarem zawodnik, Zbyszek Sałata, wycisnął 102 powtórzenia. Był to drugi wynik ex equo (razem z Artkiem Garusem), więc już wtedy zrobiło się ciekawie. Ale najlepsze dopiero miało nadejść.
Na ławce pojawił się przedostatni zawodnik Kamil Nagalewski. Słuszna postura, słuszny ciężar do wycisku: 50kg. Warto wspomnieć, że Kamil najgłośniej i najżarliwiej protestował przeciwko technice Krzyśka, domagając się odjęcia mu za mostkowanie ok. 40 powtórzeń. Kamil zasiadł na ławce i w ładny, techniczny sposób wycisnął 110 powtórzeń, co według tabeli dawało mu 2 miejsce. Po nim wystąpił jeszcze jeden, najcięższy zawodnik, ale nie był w stanie niczego już zmienić w tabeli.
Po zakończeniu wszystkich występów, jedno wiedzieliśmy od razu: czeka nas dogrywka o 3 miejsce! Mieliśmy dwóch zawodników z wynikiem 102 powtórzenia, i obaj panowie zgodzili się na ponowne rozstrzygnięcie. Po tej decyzji, rozpoczęła się „debata” wśród kibiców i zawodników na temat zwycięzcy zawodów – wyraźnie było widać, że zarówno Krzysiek (wg tabeli 1. miejsce), jak i Kamil przyprowadzili ze sobą sporą rzeszę zwolenników, i pewnym momencie sytuacja była dość gorąca. Kamil nie chciał uznać wyniku Krzyśka, Krzysiek miał pretensje do mnie że mostkowanie jest dopuszczalne „w umiarkowany sposób”. Zaczęliśmy się obawiać, że zawodnicy zmierzą się w formule MMA J
Żeby uspokoić nastroje, podjęliśmy jedyną słuszną decyzję: dogrywka o pierwsze miejsce, co naturalnie nie spodobało się Krzyśkowi i jego zwolennikom, a atmosfera jeszcze bardziej się zagęściła. Ostatecznie, Krzysiek pokazał postawę fair-play i wyraził zgodę, za co należą mu się słowa uznania. W ten sposób mieliśmy sytuację precedensową w całej historii zawodów: dwie dogrywki o trzy miejsca na podium!
Zaczęli zawodnicy z wynikiem ex equo, walcząc o 3 miejsce. Jako ten, który wystąpił wcześniej i był mniej zmęczony zasiadł Artek Garus. Tym razem zgodził się na zaciski, operując nieco większym ciężarem niż poprzednio, i dokonał rzeczy godnej podziwu: wycisnął prawie tyle samo, co w pierwszej serii, czyli równe 100 powtórzeń! Kibice nagrodzili to owacjami, myśląc że walka o miejsce trzecie jest już rozstrzygnięta. Ale to nie był koniec emocji w tej dogrywce.
Walkę podjął Zbyszek Sałata (wśród przyjaciół mający ksywę „Dziadek”), nie zamierzając tanio sprzedać swojej spoconej koszulki. I tutaj warto dodać, że to właśnie Zbyszek jest tym zawodnikiem, który był przygotowany na formułę max wycisk, mało co nie rezygnując ze startu! Na ławce dokonał rzeczy niesłychanej – wycisnął po raz drugi wynik z pierwszej serii, czyli 102 powtórzenia! Wynik o trzecie miejsce został rozstrzygnięty.
Czas na dogrywkę liderów. W atmosferze zgiełku (kibice), pierwszy zasiadł Krzysztof Michalczyk. Za punkt honoru postawiliśmy sobie, że w tej walce będziemy dokładnie obserwować poprawność wszystkich powtórzeń. Krzysiek, po hiperwentylacji, medytacji i kilku skomplikowanych ruchach magicznych, zasiadł, złapał za gryf i zaczął pompować. Setka – nic, jedzie dalej. Sto dziesięć – jest dobrze. Sto dwadzieścia… słabnie. Zaczyna lekko mostkować, odrywa też łopatki. Jego wynik: 128 powtórzeń. Decyzją sędziowską, odejmujemy 8 ostatnich powtórzeń. Cały klub wrze od emocji.
Mogę sobie tylko wyobrażać, jak musiał wtedy czuć się Kamil. Mimo presji, zasiadł, i zaczął po profesorsku wyciskać 50kg. Dokonał rzeczy niesamowitej: wycisnął o 20 powtórzeń więcej, niż w pierwszej serii: 130 powtórzeń. Ale jego radość była przedwczesna: wprawdzie nie odrywał pośladków i łopatek od ławki, to jednak prawie cały czas wyciskał na pełnym łuku tułowia, dzięki czemu uzyskiwał korzystny dla siebie kąt wyciskania gryfu wobec klatki (tzw. wyciskanie z dołu). Fani Krzysztofa oczywiście nie odpuścili tego faktu, głośno domagając się odjęcia kilkunastu powtórzeń. Zrobiło się nerwowo, a na nas spadł obowiązek podjęcia werdyktu, w czym na pewno nie pomagała nam atmosfera wśród kibiców.
W takich okolicznościach, podjęliśmy jedyną słuszną, salomonową decyzję: pierwsze miejsce w zawodach „Częstochowskiego Wycisku” przyznajemy… obydwóm zawodnikom. Jako sędziowie nie byliśmy w stanie określić, który z liderów miał więcej poprawnych powtórzeń – taką decyzję mógłby podjąć tylko profesjonalny sędzia. Sala zamarła, po czym… rozległy się brawa, a panowie podali sobie rękę. Brawa dla nich obu, zwłaszcza dla Krzysztofa, który zgodził się na dogrywkę. Obaj dostarczyli nam emocji, jakich nie powstydziliby się zawodowi sportsmeni.
Pozostała jeszcze kwestia nagród i pucharu, który mieliśmy jeden dla zwycięzcy. Nagrody zostały podzielone po równo z drugiego i pierwszego miejsca (drugie miejsce nie zostało przyznane), natomiast o pucharze zdecydowaliśmy rzutem monety. Krzysiek wybierał pierwszy, obstawiając „orzełka” i to do niego powędrował puchar i medal za pierwsze miejsce. Uważam to za sprawiedliwe, biorąc pod uwagę jego fair-play. Do Kamila puchar i medal dojedzie pocztą. Zdecydowaliśmy również o „uśrednieniu” wyniku o pierwsze miejsce, zgodnie z czym obaj Panowie otrzymali na dyplomach wynik 128 powtórzeń.
Oficjalne wyniki:
- miejsce (eq equo): Krzysztof Michalak / Kamil Nagajewski – 128 powtórzeń (dogrywka)
3. miejsce: Zbigniew Sałata – 102 powtórzenia (po dogrywce)
Dekoracja odbyła się już w przyjaznej atmosferze, a kibiców najwyraźniej również zadowolił taki wynik. Zdjęcia z dekoracji oddają dobry, sportowy klimat, a panowie podziękowali sobie za wyrównaną walkę.
Patryk Sikora
Przedstawiciel Handlowy Activlab